poniedziałek, 7 października 2013

Kwietniowe Granaty?? Może być gorąco!!

Z czym kojarzy się kwiecień? Z początkami wiosny, świętami, zielenią trawy, baziami. Generalnie skojarzenia są dalekie od masy białego śniegu, w którym człowiek zapada się aż po same kolana. A co tu dużo kryć, tak własnie było na tatrzańskich Granatach 08.04.2008.



Tym razem nasza ekipa zdominowana była płcią piękną. Pojechaliśmy w składzie 3 osób, my i Gosia. Wychodząc ze schroniska sprawdziliśmy stopień zagrożenia lawinowego, który wyraźnie wskazywał na lawinową 2. Jako żółtodzioby pomyśleliśmy, super, mimo zapowiadanej pięknej pogody, nie ma żadnego zagrożenia. 


Śniegu, było jeszcze bardzo dużo, iście zimowe warunki. Dzięki temu, z początkowymi obawami (w końcu to kwiecień) ale przeszliśmy przetartym szlakiem przez środek Czarnego Stawu. Widoki jak zwykle w Tatrach zachwycały. Do tego słoneczko zaczynało udowadniać, że absolutnie nie da sobie wejść na głowę żadnym chmurą.



Od Schroniska "Murowaniec" prowadzi niebieski szlak. Zimą i wczesną wiosną, zazwyczaj bezpiecznie można przejść przez środek Czarnego Stawu Gąsienicowego, zaoszczędzając troszkę drogi. Następnie przechodząc kawałek żółtym, wchodzi się na zielony szlak. Prowadzi on aż na szczyt Skrajnego Granatu i Orlej Perci. Zielony szlak nie sprawiłby nam żadnych trudności, gdyby nie fakt że zapadaliśmy się tam w śnieg, po kolana. Pocieszeniem na takie okoliczności losu były kozice. Nie zrażone nasza obecnością hasały sobie radośnie po stoku. Udowadniając nam przy tym jakie z nas niezdary. 




Na szczyt Skrajnego Granatu (2225m.n.p.m) weszliśmy, wyjątkowo jak na taką trasę wymęczeni. Krótka przerwa na focie, ciepłą herbatkę, czekoladę i ruszyliśmy dalej. 




Przejście ze Skrajnego Granatu na Zadni Granat to czysta przyjemność. Droga w końcu zaczyna robić się ciekawsza, a i widoki nie przestają zachwycać.


Nieśliśmy ze sobą linę i cały szpej, więc postanowiliśmy odciążyć Piotrka-naszego szerpę i założyliśmy wszystko na siebie. Dzięki temu "pobawiliśmy" się trochę z zakładaniem stanowisk i ogólnie uczyliśmy się iść w linie. Sama droga nie wymagała sprzętu, ale takie umiejętności zawsze mogą się przydać. 
Szczyt Zadniego Granatu (2240m.n.p.m) zauroczył mnie. Nieziemskie widoki jakie rozciągały się z tego szczytu hipnotyzowały. 



Na szczycie zrobiliśmy dłuższy odpoczynek, widok wart był każdej poświęconej minuty.


Przy zejściu okazało się że lawinowa 2 wcale nie oznacza zupelnego bezpieczenstwa. Nagrzany słońcem śnieg co jakiś czas zjeżdżał z większymi lub mniejszymi lawinami, robiąc przy tym ogromny hałas. Chyba wszyscy byliśmy mocno przestraszeni, choć zarazem ciekawi takiego zjawiska. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy schodzących lawin. Jedna, nie za duża, przeszła blisko naszego szlaku, na szczęście na tyle daleko, że nam nie zagrażała. Staraliśmy się zejść jak najszybciej, zachowując przy tym maksimum ostrożności. 



W bezpiecznym miejscu, zrobiliśmy sobie chwilowy odpoczynek na podziwianie i upajanie się widokami. Licząc przy tym na kolejny widowiskowy zjazd śniegu, oczywiście gdzieś w oddali. Tak siedząc i podjadając kabanosa, ze smutkiem stwierdziliśmy że kwietniowe słońce w górach potrafi zrobić niemiłą metamorfozę na twarzy. Wszyscy byliśmy totalnie czerwoni i popaleni słońcem. Jak się później okazało, skóra schodziła nam nawet z powiek. 


Na szczęście bezpiecznie dotarliśmy do schroniska. Od razu na wejściu, rzuciłam okiem na tablicę z ogłoszeniami TOPRu i okazało się, że nasza 2 lawinowa zmieniła się na 3. Zmęczeni ale zadowoleni, zeszliśmy jeszcze tego samego dnia do auta i wróciliśmy do domów.

To był bardzo edukacyjny wyjazd, tym bardziej biorąc pod uwagę że był jednym z pierwszych w Wysokie Tatry. Dowiedzieliśmy się, że wycena zagrożenia lawinowego potrafi się zmienić i to może stworzyć niebezpieczne sytuacje. Lepiej w kwietniowe gorące dni nie pchać się w lawinowe miejsca. Poza tym podstawą takich wypadów górskich jest krem i okulary z UV. Dobrze że umiemy uczyć się na błędach :)

Czasy przejść z częstymi i długimi przerwami:
Ok 2,5 h na Zmarzły Staw (szlak     )
1h od Zmarzłego Stawu do Koziej Dolinki (     i     )
1h od Dolinki na Szczyt Zadniego Granatu(    )
2h Pomiędzy szczytami Granatów(    )
4h Od szczytu do schroniska "Murowaniec"(    )

Generalnie wyszliśmy ok 7:30,na szczycie Zadniego Granatu byliśmy ok 12, Skrajnego Granatu ok 14 a w schronisku ok 18. Szliśmy bardzo relaksacyjne bez zbędnego spinania się. Często robiliśmy długie przerwy, także ta trasa na lekko jest do zrobienia znacznie szybciej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz